Hej, czy zdarza się Wam taka sytuacja, że idziecie do kogoś w odwiedziny i częstują Was czymś, czego nie możecie zjeść z obawy o sensacje? Jak odmawiacie? Mówicie o swojej chorobie, czy po prostu dziękujecie? Nie obrażają się na Was? Mnie ta kwestia bardzo krępuje i powoduje stres w obliczu wizyt.

Znajomi i rodzina wiedzą o moich problemach, więc nikt mnie nie nagabuje w stylu "spróbuj, może ci nie zaszkodzi" itp. Jeśli idę na dłuższą imprezę, to najczęściej przychodzę z własnymi kanapkami, które są dla mnie bezpieczne.

Odmawiam nie do końca zgodnie z prawdą (jestem po obiedzie itp.) Poprzestaje na bezpiecznej herbatce, kawie czy soczku. Jesli jestem pewny, że będzie OK, nie odmawiam

Po prostu nie jem, na ogół nikt we mnie nie pcha a jak zaczyna to mówię, że nie mogę i tyle.

u mnie to własnie zawsze jest najgorzej, kazdy każdemu pcha zarcie, jak sie zje to xle, jak sie nie zje to tez źle, skomplikowana sprawa.

Ja uczę zawsze od początku, że takie nagabywanie nic nie da i nie łamie się nawet na 1 małą rzecz tak aby gospodarz wiedział na teraz i na przyszłość, że nie ma sensu ponownie powtarzać "No jedz". Czasem mówię, że biorę mocne leki i nie mogę jeść tego czy tego.