Domowy przeszczep kału (FMT) - relacja.

Wszystko o tym, co robicie, aby zmniejszyć dolegliwości wywoływane przez problemy jelitowe.

Domowy przeszczep kału (FMT) - relacja.

Postprzez cytoxic » 14 lut 2017, o 13:17

Witam, po kilku wizytach u lekarza, badaniach, lekach, suplementach, modyfikowaniu diety i ogólnie staniu na rzęsach żeby tylko sobie pomóc stwierdziłem, że skoro już tyle na sobie poeksperymentowałem to najwyższy czas spróbować czegoś innego. Postanowiłem zrobić sobie samodzielnie przeszczep kału. Zabieg przeprowadziłem wczoraj i będę tutaj regularnie dodawał posty informujące o ewentualnym polepszeniu/pogorszeniu. Jeśli jesteście zainteresowani tematem to pytajcie, postaram się odpowiadać.

Jeśli chodzi o dzień pierwszy to nie widzę ani poprawy ani pogorszenia. Efekty zazwyczaj uzyskuje się po 2-4 tygodni więc cierpliwie czekam. Jeśli coś się zdarzy będę pisał :)

Dzień 1: Ogólnie pierwszy dzień po wykonaniu przeszczepu był całkiem udany. 2 stolce, jeden rano, jeden wieczorem. Oba udało się oddać z niesamowitą łatwością (normalnie bardzo często muszę przeć, a i tak "coś" zostaje i męczy mnie czasem nawet i cały dzień). Jeśli chodzi o samopoczucie to czułem się naprawdę dobrze, bez bólu i dyskomfortu pierwszy raz od dawna. Niestety przeszedłem na dietę o wysokiej zawartości błonnika (prebiotyk dla nowej flory bakteryjnej) i pod koniec dnia spowodowało to u mnie dość bolesne gazy (jeden z moich typowych objawów IBS), dlatego mam zamiar nieco zwolnić z tym błonnikiem i czekać aż sprawy rozwiną się naturalnie.

Dzień 2: Wzdęcia i gazy utrzymują się, ale pewnie dlatego, że jem owoce jak dziki (mimo gadania, że zmniejszę ilość błonnika). Jednak przy tej ilości węglowodanów to nic dziwnego, więc to raczej nie efekt FMT. Tego dnia oddałem 6 stolców (widać chyba jednak są nadal niepełne skoro aż tyle), wszystkie w miarę dobrze uformowane (bristol 4-5) i oddane z łatwością. Ciekawa sprawa, że normalnie taka ilość węglowodanów i błonnika już by mnie zatkała, a tymczasem wszystko nadal idzie łatwo. Ponieważ nie widzę jakiś gigantycznych różnic myślę, że kolejne wpisy będę dodawał co kilka dni, albo co tydzień zależnie od tego co się będzie działo.

Dzień 6: Zdaje się, że przesadziłem w owocami. 3,4 i 5 dnia czułem się stopniowo coraz gorzej, stolce przestały być całkowicie uformowane, miały bardzo nieprzyjemny zapach, miałem strasznie bolesne wzdęcia i wróciły niepełne wypróżnienia. Dopiero dzisiaj czuję się znowu normalnie. Zdecydowanie za bardzo pospieszyłem się z wprowadzaniem owoców (według strony power of poop nie powinno wprowadzać się nowych rzeczy przez 3 miesiące od przeszczepu, chociaż dieta o wysokiej zawartości błonnika jest pożądana). Mam nadzieję, że nie spieprzyłem nic taką dietą.

Zmiana planów: Niestety aż do dnia 9 mam ciągłe dolegliwości bólowe na wieczór, moje stolce są kompletnie nieuformowane i o bardzo nieprzyjemnym zapachu. Dokładnie takie same objawy miałem kiedy ostatni raz próbowałem zjeść owoc (jabłko) przez 2 tygodnie. Tak samo tym razem owoce dały mi popalić. Przy podrażnionych jelitach nowa flora jelitowa prawdopodobnie nie ma zbyt dobrych warunków do rozwoju, dlatego postanowiłem zrobić 2 kolejne infuzje. Już bez czyszczenia się, od tego samego dawcy. Jedyna pozytywna zmiana, na którą nie zwróciłem uwagi przez ciągły ból to fakt, że właściwie nie mam gazów (3-4 dziennie max).

Dzień 10: Dobra, trochę namieszam. Jakiś miesiąc temu wpadł w moje ręce produkt który istnieje zdaje się tylko we Francji. Nazywa się polykaraya (skład to guma guar + dodatek nazywany Poliwinylopirolidon). Stosowany jest na wzdęcia, biegunki i zaparcia. Ponieważ mam dość mocne dolegliwości bólowe od 3 dni co wieczór i mam problem ze snem stwierdziłem, że może spróbuję tego. Wziąłem jedną saszetkę dnia 9 przed śniadaniem (na opakowaniu jest napisane żeby brać 3 dziennie). O dziwo dzisiaj rano oddałem perfekcyjnie uformowany stolec (bristol 4) bez żadnego parcia. Do tego dolegliwości bólowe nieco się zmniejszyły. Nie jestem w stanie stwierdzić czy to efekt tego specyfiku bo wziąłem tylko 1/3 zalecanej dziennej dawki czy może FMT jednak zaczyna działać. Tak czy inaczej będę go narazie brał ponieważ ból utrudnia mi sen. Nie zmienia to jednak moich planów co do kolejnych 2 infuzji, które mam wykonać w przeciągu 3 następnych dni.

Dzień 14: Dnia 12 i 13 dostałem strasznie bolesnych wzdęć, gazów i zadziwiająco częstych (nawet jak na mnie) stolców. Niestety okazało się że moi współdomownicy dostali takich samych objawów więc wygląda to na jakieś zatrucie pokarmowe. Dość pechowo. Nie wiem czy flora z 1 przeszczepu przyjęła się chociaż trochę przy takich warunkach jakie ostatnio panują w moim jelicie. Dzisiaj zrobiłem kolejną infuzję. Tym razem bez czyszczenia się i głodówki. Mam zamiar zrobić ich może nawet więcej niż 2 w najbliższym czasie.

Dzień 15: Trzecia infuzja. Wykonana o godzinie 16:00 i trzymana w środku do 9:00 dnia następnego. Tutaj zaczyna robić się ciekawie. Otóż już dnia 14 zauważyłem, że na godzinę po wlewie ustąpił mi ból który nie chciał puścić od 2 dni i bardzo utrudnił mi sen. W nocy miałem dość mocne gazy ale mimo tego spałem jak dziecko bo w ogóle nie były bolesne. W dniu kolejnym oddałem 2 stolce, nie były może piękne ale były duże, i wypróżnienie było całkowite. Na godzinę po 2 stolcu niestety dopadły mnie znów bolesne wzdęcia, ale po wypiciu kawy i oddaniu 3 stolca ustąpiły. Po obiedzie znowu wzdęcia ale o 16:00 zrobiłem kolejny wlew mimo wszystko i sytuacja z dnia poprzedniego powtórzyła się. Ból minął po mniej więcej godzinie. Czułem co prawda że jelito znowu pompuje się gazem, ale kompletnie mnie to nie bolało, ani w ogóle nie przeszkadzało. W nocy miałem duże gazy, jeszcze większe niż dnia poprzedniego, ale mimo tego spałem.

Dzień 16: Rano co prawda obudził mnie gaz, który trochę uwierał ale ku mojemu zdziwieniu obudziłem się po niecałych 7 godzinach snu, tak wypoczęty jak dawno nie byłem. Właściwie momentalnie poczułem potrzebę pójścia do toalety. Po śniadaniu oddałem jeszcze jeden stolec. Żaden z nich nie był może piękny ani nie pachniał super ale znowu, 0 uczucia że coś zostało, żadnego dyskomfortu, nie musiałem się właściwie podcierać. Tutaj znowu na godzinę po oddaniu tego stolca dostałem co prawda lekko bolesnych wzdęć. Musiałem wypić kawę żeby ruszyć to do przodu, okazało się że to jednak nie gaz a półpłynny stolec i... koniec. Od godziny 12:00, żadnego bólu, żadnych wzdęć. Zjadłem obiad poczułem że jelito troche ruszyło z kopyta ale uspokoiło się 5 minut później. Normalnie każdego dnia, przez godzinę po obiedzie męczyłem się z bólem kolkowym który nie chciał ustąpić póki nie oddałem gazu. Czuję się naprawdę dobrze (właściwie tak jak się czułem zanim zacząłem mieć problemy z IBS). No niestety na wieczór brzuch zaczął mi bulgotać, w jelitach zebrało się dużo gazu który miałem problem oddać i męczyłem się z tym z godzinę.

Dzień 17: Po przebudzeniu oddałem dość dużą ilość gazu no i odrazu zrozumiałem czemu miałem wzdęcia dzień wcześniej. Stolec był półpłynny z nieprzetrawionymi kawałkami jedzenia (dieta dzień wcześniej nie była zbyt lekkostrawna). Oddany za to z łatwością i o innym zapachu niż zwykle (podobny do zapachu mojego dawcy). Drugi stolec oddany po śniadaniu, niestety mimo silnego parcia suchy i mocno pofragmentowany. Trzeci stolec przed obiadem, suchy, bez parcia ale długi i dobrze uformowany. Czwarta infuzja wykonana o godzinie 19:00. Dzisiaj lekko bolesna i wyjątkowo ciężka w utrzymaniu w sobie. Po wlewie jak to zwykle - bulgotanie w różnych miejscach okrężnicy i lekkie wzdęcie ale zupełnie w niczym nie przeszkadzające.

Dzień 18: Noc była dość ciężka, miałem wyjątkowo duże gazy, ale wydaje mi się, że spowodowane to było tym że roztwór tym razem wyszedł mi wyjątkowo gęsty (co było możliwe ponieważ stolec od dawcy był tym razem większy). Rano 1 duży stolec, nieuformowany ale oddany z łatwością. 30 minut potem dostałem dość mocnego ostrego bólu brzucha, złagodzony po oddaniu drugiego niewielkiego stolca typu 5 bristol. Nadal utrzymuje się lekki tępy ból w podbrzuszu co wcześniej nie pojawiało się po wlewach. Dość mocny ból znowu koło 14:00, jak ból wzdęciowy ale po oddaniu 3 stolca ustąpił. O 18:00 zrobiłem piątą infuzję. Do wieczora już bez bólu, gazów i nieprzyjemności. Spałem bardzo dobrze. Od teraz wlewy będę mógł robić już tylko co tydzień. Do tego mam zamiar brać debutir żeby wspomóc instalację nowej flory i regenerację ściany jelita.
Ostatnio edytowano 4 mar 2017, o 21:16 przez cytoxic, łącznie edytowano 18 razy
Avatar użytkownika
cytoxic
 
Posty: 10
Dołączył(a): 14 lut 2017, o 10:31
Wariant IBS: IBS-A
Początek choroby: 2015
Dolegliwości ogólnie: niepełnie wypróżnienie, gazy, wzdęcia

Re: Domowy przeszczep kału (FMT) - relacja.

Postprzez pablos3744 » 14 lut 2017, o 16:25

Jak to przeprowadziłeś? skąd ten pomysł aby robić to na własną rękę ;)?
Avatar użytkownika
pablos3744
 
Posty: 622
Dołączył(a): 16 gru 2012, o 10:19
Lokalizacja: Lubelskie. Lat.21
Wariant IBS: Luźne stolce
Początek choroby: 1
Dolegliwości ogólnie: Luźne stolce ranne

Re: Domowy przeszczep kału (FMT) - relacja.

Postprzez cytoxic » 14 lut 2017, o 18:25

Jeśli chodzi o metodę to po prostu zmieszałem 300 ml soli fizjologicznej z kałem od mojego dawcy aż do uzyskania jednolitej konsystencji. Wszystko umieściłem w worku do lewatywy i wlałem w siebie tylnym wejściem po uprzednim głodowaniu przez ponad 30 godzin i przeczyszczeniu resztek mojego własnego kału z jelita przy pomocy środka przeczyszczającego. Dokładne instrukcje są na tej stronie: http://thepowerofpoop.com/epatients/fecal-transplant-instructions/
Na anglojęzycznych forach jest to już temat, który pojawia się regularnie. Zobaczyłem kilka bardzo pozytywnych wątków i kilka badań klinicznych z równie pozytywnymi wynikami. Do tego nikt nie pisał o żadnych konkretnych efektach ubocznych (w przeciwieństwie o całego świństwa, które już brałem, i które tylko pogorszyło moją sytuację).
Zrobiłem to sam ponieważ:
1) O ile w Polsce są już ośrodki gdzie takie rzeczy się przeprowadza to nie mam chwilowo czasu jechać gdzieś daleko, musiałbym czekać do wakacji
2) Zabiegi takie są drogie (1 infuzja to zwykle coś koło 1000 zł, a czasem dla efektu trzeba wykonać ich 3-10 czyli 3-10k zł), ja za wszystko zapłaciłem 50 zł
3) To za co płacimy w przypadku takich zabiegów to zwykle po prostu koszt pracy za wprowadzenie materiału gdzieś daleko w zakątki jelita grubego zmyślnymi metodami, a tymczasem ostatnie 2 badania kliniczne które widziałem zastosowały lewatywę z równie dobrymi efektami (no i płacimy za testowanie i znalezienie dawcy, ale przecież dawcę ja sam mogę znaleźć i zapłacić za te same badania w laboratorium)
4) Głupio byłoby płacić 1000 zł za coś co może nie zadziałać, a zakładam że bezpieczeństwo takiego zabiegu pod kontrolą lekarza jest niewiele większe niż to kiedy robimy to sami (jeśli mamy przebadanego dawcę kału)
5) Jeśli mi to pomoże chociaż trochę to wtedy mogę rozważyć zabieg profesjonalny pod okiem lekarza, bo może da to więcej, a jeśli zaszkodzi to też rozważę taką opcję, bo może jednak pod okiem lekarza wyjdzie lepiej
Avatar użytkownika
cytoxic
 
Posty: 10
Dołączył(a): 14 lut 2017, o 10:31
Wariant IBS: IBS-A
Początek choroby: 2015
Dolegliwości ogólnie: niepełnie wypróżnienie, gazy, wzdęcia

Re: Domowy przeszczep kału (FMT) - relacja.

Postprzez incognito » 15 lut 2017, o 20:19

Dla mnie to już trochę hardkor :shock:, ale mimo wszystko czekam na info o dalszych postępach :D
Avatar użytkownika
incognito
 
Posty: 24
Dołączył(a): 1 maja 2016, o 14:11
Wariant IBS: mix
Początek choroby: 2013
Dolegliwości ogólnie: nawet da się żyć, bywało gorzej


Powrót do Wasze metody

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Alexa [Bot] i 0 gości